Nauka języków obcych » Kiedy warto zacząć uczyć się języków obcych?
Kiedy warto
zacząć uczyć się języków obcych?
Wszyscy znamy powiedzenie, że na
naukę nigdy nie jest za późno, pozwolę sobie je rozszerzyć o stwierdzenie, że na
naukę nigdy nie jest za wcześnie!!!
Piszę to jako rodzic dwóch
małoletnich córek, jak i pedagog i nauczyciel angielskiego z wieloletnim stażem,
specjalizujący się w nauczaniu tego języka w grupie dzieci
przedszkolnych.
W środowisku nauczycieli języków
obcych panuje przekonanie, iż natura nie obeszła się z nami sprawiedliwie. Jest
bowiem wiadomo nie od dziś, ze dzieciom przyswajanie języków obcych przychodzi
ze znacznie większą łatwością niż dorosłym!
Dzieje się tak dlatego, że części
umysłu ludzkiego odpowiedzialne za naukę języków obcych u dzieci pracują z
maksymalną wydajnością, natomiast u dorosłych są one już w pewnym stopniu
„uśpione”, gdyż nie mając bodźców pobudzających do pracy w latach dzieciństwa
przestały pracować w pełnym zakresie. Można przyjąć, iż występuje to w wieku
około siódmego roku życia, gdy dziecko nauczy się już swojego ojczystego
języka.
Zadajmy sobie pytanie ile potrzeba
niemowlakowi od dnia narodzin, aby nauczył się mówić, a ile potrzeba dorosłemu,
aby nauczył się języka obcego od podstaw?
Dlatego w mojej branży mówi się o
niesprawiedliwości natury w tej dziedzinie.
Następnym problemem jest nasz narząd
mowy, który można przyjąć, że w wieku około jedenastego roku życia jest już tak
bardzo nasiąknięty wymową języka ojczystego, że chcąc nauczyć się później
poprawnie mówić w języku obcym, będziemy mieli z tym coraz większe
problemy.
Innym elementem jest sposób nauki
dorosłych i małych dzieci. Dorośli uczą się słownictwa tłumacząc je sobie na
język ojczysty, wykonując tym samym podwójną pracę, natomiast małe dzieci nie
mają jeszcze wypracowanej pamięci logicznej oraz myślenia abstrakcyjnego i
przyporządkowują sobie nazwy do konkretnych przedmiotów i
sytuacji.
Uważa się więc, iż niemowlęta mogą
uczyć się równocześnie nawet kilku języków i z autopsji mogę to potwierdzić. Od
momentu narodzin moich córek często w zabawach z nimi używam jedynie
angielskiego i nigdy nie miało to dla nich znaczenia, w jakim języku
przeprowadzamy daną zabawę, zawsze równie chętnie biorą w nich udział, a ich
aktywność jest jednakowo duża w języku polskim, jak i w
angielskim.
Wystarczy jedynie właściwie
wykorzystać naturalne zdolności dzieci, ich ciekawość i chęci poznawcze. One po
prostu uwielbiają się bawić i zdobywać nowe umiejętności, a jeśli jeszcze
zostaną za to pochwalone, to sukces mamy
gwarantowany!!!
Uwzględnienie cech rozwojowych w
nauczaniu milusińskich jest kluczem do sukcesu. Inaczej bowiem wygląda nauka
dzieci w szkole, gdzie mamy już do czynienia z umiejętnościami czytania i
pisania oraz rozwijaniem pamięci logicznej, a inaczej nauka w grupie maluszków,
czyli dzieci trzyletnich, a nawet w grupie starszaków, czyli dzieci
sześcioletnich.
Mimo umiejętności szybkiego
zapamiętywania, dzieci cechuje również tendencja do szybkiego zapominania
materiału. Dlatego też zajęcia w przedszkolu polegają między innymi na częstych
powtórkach przy wielokrotnych zmianach dynamiki i tempa aktywności tak, aby
podtrzymać ich uwagę. Po kilkunastu latach przepracowanych w zawodzie z
przedszkolakami muszę przyznać, że każda lekcja to dla mnie wielka niewiadoma.
Dzieciaki są, bowiem jak małe barometry i czasem zupełnie odwrotnie niż dorośli
reagują na pogodę. Gdy my jesteśmy senni i nie potrafimy zliczyć ile już
wypiliśmy kawy, one potrafią „skakać po ścianach”. Wiele zależy również od tego
czy przed zajęciami leżakowały i czy się jeszcze nie rozbudziły albo czy właśnie
wróciły z ogrodu i nie maja ochoty na aktywność fizyczną. Znaczenie może mieć
też fakt, czy są dopiero przed obiadkiem i brzuszki dają już o sobie znać, a
podobno „polak jak głodny, to zły”, albo czy skorzystały z ubikacji i nie zaczną
hurtowo wychodzić z zajęć zrobić „siusiu”. Zmierzam do tego, że to właśnie
dzieci sterują swoją aktywnością, a dla mnie dostosowanie się do tego na
zajęciach jest czasem prawdziwą improwizacją.
Wielokrotnie zdarzało się tak, że
dziecko trzyletnie siedziało na angielskim jak myszka i nie odezwało się nawet
podczas sprawdzania obecności, pięciolatek natomiast zaczął wiercić się, gdy
tylko usiedliśmy na dywanie. Mogłoby się wówczas wydawać, że nic one nie wynoszą
z zajęć. Nic bardziej mylnego, gdyż jest to właśnie przykład na kierowanie przez
nie własną aktywnością. Wspomniany maluszek na tym etapie rozwoju ma potrzebę
słuchania i patrzy we mnie jak w obrazek, ale nic nie chce powiedzieć. Jestem
jednak spokojny, bowiem z doświadczenia wiem, że za rok może okazać się, iż
będzie to najbardziej aktywne dziecko w grupie. Nie można zmusić dziecka do
mówienia, trzeba jedynie cierpliwie poczekać i zachęcać, a ono samo podejmie
decyzję, kiedy będzie gotowe pochwalić się swoja
wiedzą.
Natomiast wspomniany pięciolatek to
typowy przykład inteligencji kinestetycznej, który uczy się całym sobą i robi to
doskonale w powiązaniu z aktywnością ruchową, a jego wiercenie się nie jest
przejawem nieposłuszeństwa.
Małe dzieci charakteryzuje potrzeba
słuchania, nie umiejętności czytania i pisania, dlatego też w zajęciach kładę
nacisk na wystawienie dzieci na osłuchanie się z językiem przez powtarzanie
zwrotów sytuacyjnych (good morning, hello, goodbye itp.), opowiadanek,
wierszyków, rymowanek piosenek itd. Sposób pracy i odpowiednie podejście do
dzieci przynosi wymierne efekty. Jeśli bowiem dziecko polubi swojego pierwszego
nauczyciela angielskiego, polubi również język, a jeśli polubi język, to się go
nauczy. Angielski w przedszkolu będzie dla niego motywacją do pracy nad tym
językiem w szkole, gdyż dostosowanie koncepcji kursu do wieku i możliwości
dzieci gwarantuje satysfakcję i staje się dobrą bazą do osiągnięcia przyszłych
sukcesów językowych.
Rafał
Kopański
Nauczyciel języka angielskiego z 15 letnim stażem
Bardzo lubiany przez setki dzieci w poznańskich przedszkolach
|